W Lublinie udaremniono zamach. Politycy! Macie potępić przemoc wobec LGBT+ #maszpotępić

W Lublinie udaremniono zamach. Politycy! Macie potępić przemoc wobec LGBT+ #maszpotępić

Prokuratura poinformowała, że w ubiegły weekend małżeństwo z Lublina przyniosło na Marsz Równości ładunki wybuchowe. Według biegłych, eksplozja bomb w tłumie mogłaby zabić osoby uczestniczące w manifestacji. Na szczęście para została zatrzymana tuż po starcie marszu.

Tym razem nie doszło do tragedii, zamach terrorystyczny się nie powiódł.

Lublin mógł naprawdę zostać “strefą wolną od LGBT”

Nienawiść, którą zapałali niedoszli sprawcy, nie wzięła się znikąd – od miesięcy mamy do czynienia z nagonką partii rządzącej przy wsparciu hierarchów katolickich na osoby LGBT+, na nas. Prezes PiS przekonuje wyborców, że osoby nieheteroseksualne “zagrażają tożsamości, narodowi i polskiemu państwu”. Twierdzi, że parom jednopłciowym dzieci są potrzebne “do zabawy”. Straszy zupełnie fałszywą wizją zachodnich społeczeństw, w której, w imię “ideologii LGBT”, nakazuje się oddawać osobom homoseksualnym własne dzieci. 

 

Jarosław Kaczyński dał zielone światło do ataku, zdecydował, że odczłowieczenie całej naszej społeczności i wskazanie nas palcem jako na przyczynę wszelkich niepowodzeń, pozwoli jego partii wygrać wybory. Jego śladem poszli inni działacze – od premiera aż po radnych miejskich.

 

Kandydat PiS w wyborach do Sejmu Dariusz Matecki promował akcję “dezynfekcji ulic Szczecina z ideologii LGBT”, akcję wymyśloną zresztą przez katolickiego księdza. Staliśmy się w ich oczach brudem, zarazą, śmieciami do sprzątnięcia.

 

W liście do duchownych inna kandydatka PiS na posłankę – Krystyna Wróblewska – chwaliła się natomiast “skutecznym zablokowaniem ekspansji środowisk LGBT”, stwierdziła też, że “lansujemy odmienne, niezgodne z naturą ludzką preferencje” i “niszczymy polskie rodziny”. 

 

Związana z partią rządzącą małopolska  kurator oświaty pisała z kolei, że “LGBT (…) to propagowanie między innymi pedofilii”, a po przyjęciu w Warszawie Karty LGBT+ straszyła mieszkańców miasta, że będziemy krzywdzić ich dzieci.

 

Powstają kolejne “strefy wolne od LGBT”. Do 30 września przynajmniej 61 samorządów przyjęło uchwały przeciw “ideologii LGBT”. 

Słownie: sześćdziesiąt jeden samorządów.

61 miejsc, które mówią swoim obywatelom “nie jesteś stąd”. 

61 miejsc, które mówią swoim obywatelom “nie jesteśmy dla ciebie”. 

61 miejsc, z których osoby LGBT+, nierzadko mieszkające tam od urodzenia, mają zniknąć. 

 

Czym jest “strefa wolna od LGBT”? Deklaracją intencji? Jeśli tak, to w sobotę w Lublinie prawie udało się wcielić je w życie.

 

Hierarchowie Kościoła, część z nich wprost mówiąc o tym, że popiera linię PiS, ochoczo włączyli się w nagonkę. Można mieć wątpliwości co do chrześcijańskiego przesłania polskiego Kościoła Katolickiego, kiedy zastępca Przewodniczącego Konferencji Episkopatu Polski, a więc osoba z najwyższych sfer tej instytucji, nazywa nas “tęczową zarazą”, twierdzi, że stanowimy zagrożenie o charakterze “totalitarnym” oraz, że “zostanie ofiarą ideologii LGBT” to największa tragedia dla rodziców kochających swoje dzieci.

My też jesteśmy czyimiś dziećmi. Nasi rodzice w ostatnich miesiącach słyszą o swoich dzieciach, że są zarazą.

My też mamy swoje dzieci. Nasze dzieci w ostatnich miesiącach słyszą o swoich rodzinach, że są chore.

 

Resztek wątpliwości należy się pozbyć czytając odezwę, którą wystosował metropolita białostocki Tadeusz Wojda krótko przed Marszem Równości w Białymstoku. Marsz nazwał “inicjatywą obcą podlaskiej ziemi” i namawiał, by nie być obojętnym wobec “wyśmiewania wartości najświętszych” i “bezkarnego obrażania uczuć religijnych”. “Ewangelia uczy nas szacunku i miłości do każdego człowieka i to staramy się czynić, ale nie godzimy się na szydzenie z naszej wiary i deprawację najmłodszych” – pisał abp Wojda, by później obserwować efekty swoich słów. Wszyscy wiemy co działo się przed, w trakcie i po Marszu.

 

Za trud włożony w atakowanie pochodu dziękowali później kapłani jednej z białostockich parafii. “Wyrazy uznania i podziękowania” złożono  wszystkim tym, którzy “chronili” miasto i dzieci przed “planową demoralizacją i deprawacją”. 

Obrażeni marszami milczą na temat zamachu

Koalicja Obywatelska i wchodzące w jej skład ugrupowania nie tylko niewystarczająco wspierają naszą społeczność, ale też wprost dokładają swoje kamyki do ogródka z tabliczką “wykluczenie”.

 

Paweł Kowal z Koalicji Obywatelskiej twierdzi, że walka o nasze prawa oznacza brak “wrażliwości na problemy państwa”. Nasze sprawy – które problemami państwa ewidentnie nie są – mogą jeszcze poczekać, bo zawsze jest coś pilniejszego. Ponadto nie uwzględniamy interesów partii i źle wycelowaliśmy z tymi marszami. Bo jak to tak, maszerować w środku kampanii wyborczej? Nie mogliśmy poczekać kilku miesięcy?

 

Jaka jest pierwsza rzecz, która przychodzi do głowy Grzegorzowi Schetynie, gdy dostaje pytanie o to, na co na pewno nie zgodzi się po wyborach jako szef największej grupy opozycyjnej? Czy jest to dalsza erozja systemu sądownictwa? Zaostrzenie ustawy aborcyjnej? A może zapowiadana przez PiS kontrola dziennikarzy? Nie. To, na co w pierwszej kolejności nie zgodzi się Schetyna, to “adopcja dzieci przez pary homoseksualne”. To jest największe powyborcze zagrożenie według szefa PO.

 

Prezydentka Gdańska Aleksandra Dulkiewicz w cipce z tektury dopatrzyła się mocy sprawczej, która jest w stanie wymazać lata równościowych działań. “Ten akt przemocy symbolicznej cofnął naszą gdańską debatę równościową o kilkanaście, jeśli nie kilkadziesiąt kroków” – orzekła. 

Jak wiadomo, cipkę można śmiało porównać do gróźb śmierci kierowanych do osób LGBT+ przez obrońców chrześcijańskich i narodowych wartości. Ale to przez organizatorki i organizatorów Marszu prezydentka czuje się oszukana “jako matka i osoba wierząca”. Nie przez osoby, które na tym samym marszu trzymały transparent sugerujący, że osoby homoseksualne powinny być karane śmiercią.  Nie przez księży szczujących na konkretną grupę ludzi. To nie usprawiedliwianie gróźb śmierci, nie zrównywanie przemocy fizycznej z “obrazą uczuć religijnych” cofają według prezydentki debatę równościową. Prawdziwa przemoc to cipka z kartonu.

 

Wypowiedzi o próbie zamachu terrorystycznego na osoby LGBT+ w Lublinie brak.

Szczujące TVP pod rękę z “liberalnymi” mediami

Ogromną rolę w nagonce pełnią też media.

 

Media publiczne, które bez przerwy sączą propagandowy przekaz: “Dyktat LGBT”, “ideologia LGBT”, wymyślone ataki i pobicia, rzekoma profanacja nabożeństwa… Powtarzane dzień w dzień fake newsy lub – mówiąc wprost – kłamstwa, których nikt w TVP nigdy nie sprostuje.To ogromna, propagandowa machina, utrzymywana za publiczne pieniądze, której celem jest odrzeć z godności, obrzydzić, odczłowieczyć nas i naszą społeczność.

 

Okładki kolorowych gazet patrzące na nas w kioskach robią to samo: “LGBT bierze się za dzieci”, “Nadciąga dyktatura LGBT”, “Homoterror”, “Potężny atak na Polskę”, “Zamach na świętość”. Przestajemy być ludźmi, stajemy się obcym zagrożeniem. Odczłowieczone zagrożenie łatwiej nienawidzić i chcieć zabić. Łatwiej zmontować bomby, celując w groźną masę bez twarzy.

 

Nawet ci bardziej “liberalni” komentatorzy i dziennikarze łykają haczyk i operują językiem dyktowanym przez prawicę.

Edukacja o orientacjach seksualnych to według Andrzeja Gajcego z Onetu “ideologiczna krucjata”, a żeby Kościołowi, który ustami swoich hierarchów wprost nazywa nas tęczową zarazą, przypisywać podżeganie do aktów przemocy, trzeba mieć “dużo złej woli”. Marsz Równości, który miał czelność minąć Jasną Górę na trasie w Częstochowie był “świadomą i obrzydliwą próbą pogwałcenia uczuć i wartości religijnych”.

 

Napaści z kijem bejsbolowym w rękach, “polowania na p**ała”, fizyczna i bezpośrednia przemoc w czasie marszu w Białymstoku są zdaniem Michała Szułdrzyńskiego z Rzeczpospolitej karą za ekumeniczne nabożeństwo przed Paradą w Warszawie i powracającą jak bumerang cipkę na patyku w Gdańsku – symbole osób usprawiedliwiających brutalne ataki na nastolatki z tęczowymi torbami.

 

Rafał Woś z Tygodnika Powszechnego nazywa dehumanizującą kampanię władzy i Kościoła “rzekomą homofobią”. Pan Woś nie widział “dymiącej broni”, sprawy nie ma.

 

Czy próba wysadzenia w powietrze osób na Marszu w Lublinie dymi wystarczająco widocznie, czy może nadal czekamy na polskie Orlando?

Życie w poczuciu ciągłego zagrożenia

Wypowiedzi o tym, że sami się prosimy o ataki, są tym bardziej oburzające, kiedy odpowiemy sobie na pytanie skąd w ogóle wzięły się te wszystkie marsze i parady, które tak zadziwiają publicystów. Otóż marsze i parady wyrosły ze sprzeciwu wobec przemocy. Agresja, prześladowania przez władze, systemy kar, utrudnień, codzienna walka o godność. Chowanie się przed sąsiadem, żeby nie doniósł właścicielowi mieszkania o tym, że ci dwaj panowie to nie bracia tylko para. Zabójstwa, gwałty, odrzucenie przez rodzinę – to wszystko działo się też przed marszami, przed manifestacjami, przed czasem, kiedy zaczęliśmy mieć odwagę żeby się “obnosić”. 

 

“Obnosić”, czyli odpowiedzieć “ja też”, kiedy kolega w pracy mówi, że pojechał w weekend na działkę z żoną. “Obnosić”, czyli złapać za rękę ukochaną osobę. “Obnosić”, czyli założyć obrączkę – mimo, że w Polsce nic ona w praktyce nie znaczy.

 

To przemoc i ataki na osoby LGBT+ były pierwsze. To przemoc i ataki zmusiły społeczność do wyjścia na ulice. To przemoc, ataki i prześladowania zmuszają nas do ciągłego manifestowania – jesteśmy tu i nie znikniemy. Jesteśmy razem, bo to w solidarności znajdujemy największą siłę.

 

Odwrócenie przyczyny i skutku, mówienie, że gdybyśmy nie byli tacy głośni to wszystko byłoby piękne, że sami się prosimy o ataki, jest zwyczajnie obrzydliwe. Bomba w Lublinie to nie wybryk. Mnóstwo osób LGBT+ żyje w stanie ciągłego zagrożenia życia – na przykład ze strony własnej rodziny, sąsiadów, przypadkowych osób spotkanych na ulicy. I to bez względu na to, czy chodzą na marsze czy nie.

 

Mamy za sobą wielowiekową historię bycia cicho, schodzenia z drogi, wycofywania się, udawania, że nas nie ma. Grzecznie i bez robienia scen, bez narzucania się. Doprowadziło to do sytuacji, w której ponad 70% młodych osób LGBT+ w Polsce ma myśli samobójcze. Nie przez marsze. Przez ich przeciwników. Marsz to nasza obrona przed tym, co nas niszczy i dusi.

Nie ochronimy siebie i innych przed nienawiścią

Wszechobecna nienawiść jest jak smog, którym oddychamy od tak dawna, że już nawet nie zauważamy, że drapie nas w gardło. Przestajemy czuć, że przez niego chorujemy i umieramy. Przestajemy nawet na niego narzekać, bo i co można zrobić z trucizną, którą oddychamy odkąd pamiętamy?

 

Czy naprawdę wciąż tak trudno jest zrozumieć, że dla ludzi z naszej społeczności każdy Marsz Równości, każda warszawska Parada, jest jak wzięcie haustu świeżego powietrza? Powtarzamy i będziemy powtarzać, że dla wielu z nas to jest JEDYNY dzień w roku, gdy możemy bez strachu przejść ulicą swojego miasta trzymając za rękę osobę, którą kochamy. Nawet ten jeden dzień chcecie nam zabrać? Nawet w ten jeden dzień chcecie, żebyśmy się bały i bali?

 

Ponad 30 tegorocznych marszów w całej Polsce to powód do dumy. Dumy z ogromnej pracy i odwagi ludzi, dla których ideały, wartości i miłość są ważniejsze, niż własne bezpieczeństwo i komfort. Dla wielu, zwłaszcza młodych osób, pójście na Marsz to szansa na to, żeby przez chwilę uwierzyć, że “jest normalnie”, że nie muszą się bez przerwy bać, że nie muszą myśleć o przemocy w domu, szkole, na ulicy, mediach, internecie – wszędzie. Dla wszystkich z nas to kilkugodzinne złudzenie, którego potrzebujemy, żeby nie zwariować we własnym kraju.

 

Bandyckie napady tak zwanych kontrdemonstrantów w Białymstoku i udaremniony zamach terrorystyczny w Lublinie jasno wskazują jak wątłe jest nawet to jednodniowe “bezpieczne miejsce”.

 

Przede wszystkim pokazują jednak coś innego: 

Sami i same nie jesteśmy w stanie obronić się przed zorganizowaną kampanią przemocy prowadzoną przez Prawo i Sprawiedliwość, polski rząd i urzędników publicznych, telewizję i inne publiczne media, prawicowe tygodniki i portale, fundamentalistów religijnych zrzeszonych w przeróżnych organizacjach o górnolotnych nazwach oraz hierarchów Kościoła Katolickiego.

 

Nie jesteśmy w stanie ochronić siebie i innych przed nienawiścią, homofobiczną i transfobiczną nagonką napędzaną przez rząd przeciw własnym obywatelom i obywatelkom.

 

Nie jesteśmy w stanie odpowiedzieć na kłamstwa biskupów i szeregowych księży, którzy w imię religii miłości gratulują białostockim bandytom, nazywają bliźnich zarazą i mają czelność oskarżać naszą społeczność o zło, którego sami się dopuszczają, na które od lat nie tylko przyzwalają, lecz czynnie ukrywają.

Kościół Katolicki już nawet symbolicznie nie broni ofiar homofobicznej przemocy. Jest zbyt zajęty krzyżowaniem naszej społeczności.

Nie chcemy waszych wieńców na naszych grobach

Politycy!

Każda lesbijka, gej, osoba biseksualna, transpłciowa – każda nieheteronormatywna osoba, która dostała w twarz, była skopana na ulicy, wyrzucona z pracy, zastraszona przez sąsiadów, zadręczona w szkole, doprowadzona do samobójstwa… Każda z nich ryzykuje po prostu żyjąc w Polsce.

Wy ponosicie jedynie ryzyko polityczne.

To nie jest czas na tchórzostwo i polityczne kalkulacje.

Dość bredni o “swiatopoglądzie” i “tematach zastępczych”.

 

Nie chcemy pustych gestów i “wyrazów solidarności”.

Nie chcemy wieńców na naszych grobach.

 

Macie głośno i wyraźnie potępić nagonkę na ludzi LGBT+ prowadzoną przez władze, media i Kościół. Macie potępić homofobiczną i transfobiczną przemoc.

Zanim będzie za późno.

 

Do wyborów zostało 12 dni. Zdążycie.

 

DW:

Małgorzata Kidawa-Błońska, kandydatka na premierkę Koalicji Obywatelskiej

Grzegorz Schetyna, przewodniczący Platformy Obywatelskiej

Barbara Nowacka, przewodnicząca Inicjatywy Polska

Katarzyna Lubnauer, przewodnicząca Nowoczesnej

Władysław Kosiniak-Kamysz, przewodniczący Polskiego Stronnictwa Ludowego

Krzysztof Żuk, Prezydent Lublina

Arcybiskup Wojciech Polak, Prymas Polski

Arcybiskup Stanisław Gądecki, przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski

 

#maszpotępić

 

Co Ty możesz zrobić?

Przyłącz się do apelu #maszpotępić! Powiedz politykom, że czas na wykręty się skończył.

Poniżej znajdziesz grafiki na Twittera i Facebooka – z nazwiskami i puste, z miejscem, w którym możesz samodzielnie wpisać kandydatkę lub kandydata do wywołania.

Wstaw grafiki na Twitterze i Facebooku. Taguj ich, wrzucaj na ich profile. To czas na działanie.

Dodaj hashtag #maszpotępić.

 

Grafiki na Twittera:

politycy #maszpotepic zamach LGBT+ cover tt

Kidawa-Błońska #maszpotepic zamach LGBT+

Schetyna #maszpotepic zamach LGBT+

Kosiniak-Kamysz #maszpotepic zamach LGBT+

Barbara Nowacka #maszpotepic zamach LGBT+

Lubnauer #maszpotepic zamach LGBT+

Krzysztof Zuk #maszpotepic zamach LGBT+prymas Polak #maszpotepic zamach LGBT+

arcybiskup Gadecki #maszpotepic zamach LGBT+

Wpisz wybranego polityka:

 

Grafiki na Facebooka:

#maszpotepic zamach bombowy na LGBT+ w Lublinie

Kidawa-Błońska #maszpotepic zamach LGBT+

Schetyna #maszpotepic zamach LGBT

Kosiniak-Kamysz #maszpotepic zamach LGBT+

Barbara Nowacka #maszpotepic zamach LGBT+

Lubnauer #maszpotepic zamach LGBT+

Krzysztof Żuk #maszpotepic zamach LGBT+

prymas Polak #maszpotepic zamach LGBT+

arcybiskup Gądecki #maszpotepic zamach LGBT+

Wpisz wybranego polityka: